Wiecie co jest najlepsze w wyprawach górskich, oczywiście poza spędzaniem czasu na szlaku? Biwaki, przepiękne widoki ze szczytów – wiadomo. Ale nie tylko. Osobiście niezwyklę lubię te kilka godzin przed wyprawą, które zazwyczaj spędzam w pracy, meldując się w niej już w pełnym górskim oporządzeniu. Wzbudza to niekiedy sporą sensację, rozkręcając szereg rozmów i dyskusji, a przy okazji pozytywnie nastraja na resztę dnia. Czas do upragnionego fajrantu dzięki temu zdaje się biec szybciej. Dodatkowo świadomość, że gdzieś w innych zakładach pracy pozostali członkowie ekipy wzbudzają w swoim środowisku podobne zainteresowanie, sprawia że dobrego humoru może mnie pozbawić jedynie lektura newsów ze świata polityki, ale tych staram się wówczas unikać niemniej niż były już prezydent słownika poprawnej polszczyzny.